Dwunastowieczny monastyr Gelati (გელათის მონასტერი). Monastyr władców. To nie jest tłumaczenie nazwy a stwierdzenie faktu. Kompleks wzniesiony został z inicjatywy króla Dawida IV Budowniczego. Miejsce i roztaczające się wkoło widoki tak ujęły króla, że podobno sam, osobiście nadzorował postępy prac. Tutaj też po śmierci został pochowany – w posadzce w jednej z głównych bram. Epitafium zachowało się jednak, bowiem wchodzący ludzie z szacunku omijali płytę nie depcząc po niej zbytni. Miejsce wiecznego spoczynku, niespełna sto lat później znalazła tu jak mówią królowa Tamara. Podobno na terenie monastyru jest jej krypta. Ale ukryta – by nikt nie zakłócał spokoju snu królowej. We wnętrzach cerkwi – jeszcze kilku władców, późniejszych czasów, spoczywa. Oprócz krypt, w cerkwiach zachowało się mnóstwo fresków. Całe ściany, kolumny, filary, sklepienia, kopuły – wszystko pokryte polichromiami. Głównie sceny biblijne i hagiograficzne. Zobaczyć też można samego króla Dawida IV Budowniczego – z makietą monastyru w ręce. To chyba jedyny zachowany jego portret.
Gelati to także centrum naukowe. Działa tutaj akademia. Nauka (gł. teologia i filozofia ale także geometria, astronomia. Kształcili się tu też malarze oraz rytownicy w złocie) rozwijała się prężnie – lecz… jak mniemam metody stosowane wobec słuchaczy, nie przypadłyby do gustu dzisiejszym żakom! Zwłaszcza egzaminowanie – a by być precyzyjnie, karanie niewiedzy.
A! jak w każdym monastyrze, oprócz dostojnych mnichów, są tu też „mnisi koci”. Przyuważyłam na medytacji, biało – rudego.