Gruzja – Batumi

Nie ma chyba osoby, która nie słyszałaby o herbacianych polach Batumi ( ბათუმი)! Głównie z piosenki. 😉 Kiedyś śpiewały Filipinki teraz cover wyśpiewuje (udanie zresztą) Natalia Lesz. Tak jak to bywa z miejscami znanymi z piosenek lub filmów – pól herbacianych w okolicach Batumi dzisiaj niewiele. Ale na placu Pigalle też kasztanów nie ma. Wszystko w Batumi kieszonkowe. Lotnisko wielkości średniej jadalni, samoloty lądują niemal na falach morza bo pas startowy sięga brzegu, w zoo kilkanaście zwierzaków (licząc wraz z gołębiami, które wpadły w odwiedziny) itd. itd. itd. Ale… ładnie tu! I właściwie nie dziwię się, że miasto to tak popularne jest dla spędzania wolnego czasu.

Osada w tym miejscu istniała już w czasach rzymskich (podobno tutaj znaleziono złote runo!). Sama nazwa natomiast po raz pierwszy pojawia się w XI wieku. Zabytki – głównie eklektyczne, trochę współczesnych realizacji architektonicznych ale klimatycznie. Ciekawostką jest fontanna, z której płynęła czacza (taki ichniejszy bimber). Tyle że wystarczyło na jeden dzień bo kolejka do zwiedzania ustawiła się taaaak – z Batumi po granicę turecką. I sporo akcentów z serii romantic. To jakaś rzeźba zakochanych nieszczęśliwie, to rzeźba zakochanych szczęśliwie, to jakieś putto przysiadło zmęczone (jak tyle tych zakochanych musi ogarnąć, to kiedyś odpocząć trzeba!). Tylko ta plaża… Piękna! Ale kamoli….!!!! Z „plażingu” wraca się z sińcami. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *