Grecja – Epidauros

Lubię odwiedzić Epidauros w czasie pobytu w Grecji. Lubię – bo tam zwykle troszkę ciszej, niż na obleganym przez turystów Akropolu. No może nie w samym teatrze ale gdy się zapuścić trochę w lewo, za muzeum, na teren wykopalisk i ruin – to już można kontemplować piękno antyku przy wtórze cykad. A jest tu co kontemplować. Tutaj mieściła się słynna w świecie antycznym świątynia Asklepiosa. To właściwie nie tyle świątynia co cały kompleks świątyń i zabudowań (także jeden z największych i najlepiej zachowanych teatrów) „szpitalnych” – domy dla pacjentów i pielgrzymów, poczekalnie, łaźnie, pomieszczenia do zabiegów medycznych lub magicznych, sale do ćwiczeń itd. Przecież Asklepios opiekował się medycyną! W sanktuarium hodowano węże. Ich widok miał zbawienną moc dla chorych, którzy przybywali tu szukając uleczenia. Przecież pod postacią węża ukazywał się sam Asklepios. Może więc któryś z gadów to sam bóg… Od starożytności wiadomo że pozytywnie nastawionego pacjenta łatwiej się leczy! Sprytne 🙂

Z Epidauros, a właściwie samym teatrem mam jedno przemiłe wspomnienie. Było już ciepło ale jeszcze poza szczytem sezonu turystycznego. Chwilę wolnego czasu postanowiłam spędzić w ulubionej świątyni. I nie zawiodłam się… Usiadłam wygodnie na widowni przed pustą sceną. Słońce przyjemnie muskało twarz. Nagrzane w promieniach słonecznych drzewa oliwkowe roztaczały przyjemną woń, a cykady grzmiały z taką mocą jakby przyleciały tu z całej Grecji by zagłuszyć ciszę południa. Nagle podjechał bus. Zjeżyłam się nieco bo zakłóciło to moją błogość chwili. Z busa wyszło kilka osób. Początkowo rozglądali się wokół, o czymś rozmawiali przyciszonym głosem. Jedna z pań stanęła na samym środku sceny i rozejrzawszy się jakby szukając akceptacji nieistniejącej widowni zaczęła… śpiewać. Popłynęło kryształowe „O sole mio”! Wierzcie lub nie, ale wtedy gdy w nagrzanym, oliwkowym, greckim południu dnia popłynęły przy wtórze orkiestry cykad słowa arii – poczułam ułamek sekundy szczęścia… naprawdę przekonana, że Che bella cosa na jurnata 'e sole…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *