Czy można chodzić w chmurach? No pewnie! I to par excellence w chmurach. Zdarzyło mi się to kiedyś we Francuskim La Salette – Fallavaux… Maleńka miejscowość (faktycznie maleńka bo mieszka tam nie całe sto osób!) znana głównie z wybudowanego nieopodal sanktuarium maryjnego. W 1846 roku dwojgu dzieciom właśnie w tym miejscu, ukazać się miała na alpejskich łąkach Maria. W miejscu, w którym Melania i Maksymilian ujrzeli „Piękną Panią” wytrysnęło źródło. Najpierw wydarzenie miało charakter osobisty i raczej lokalny. Dzieci wraz ze swoimi bliskimi ustawili krzyże dla upamiętnienia wydarzenia. Z czasem, powstało w górach sanktuarium a opiekę nad nim przejęli księża saletyni – zgromadzenie zatwierdzone kilkadziesiąt lat po objawieniu.
W trakcie subiektywnego podglądania różnych zakątków świata, byłam w bardzo wielu miejscach kultu, różnych religii i obrządków. W Europie – kilka sanktuariów dla katolików jest szczególnie ważnych. W większości z nich powala gwar, zgiełk, setki pamiątkowych gadżetów, sklepików… taka trochę branża wychodząca naprzeciw „turystyce pielgrzymkowej”. I dobrze. Jak jest takie zapotrzebowanie – OK… La Salette to chyba jedyne znane mi sanktuarium katolickie w Europie gdzie jest cisza… Chmury otulają zbocza gór i mury świątyni… Czasem jakby od niechcenia albo przypadkiem wpuszczając promienie słońca… Wtedy łąki wybuchają intensywną zielenią i brązem. Czasem muzykę wiatru zakłóci tylko bicie dzwonu… Można chodzić w chmurach! Cisza i rześkie górskie powietrze uruchamiają intensywnie procesy myślowe… Nie wiem czy na tym polega modlitwa… Ale jeśli tak – to ten zakątek francuskich Alp, szyty jest na miarę…