Miejsca tajemnicze, zagadkowe, które prowokują do zadawania pytań… Takim jest niewątpliwie Zorac Karer (śpiewające kamienie) – takie armeńskie Stoneheng. Tyle tylko, że to ormiańskie jest o wiele starsze od swojego angielskiego (i bardziej medialnego) krewniaka. Datowane są najczęściej i co najmniej na około 7 500 lat. Cały kompleks to 223 ustawione na sztorc głazy, z których w 84 wywiercone zostały okrągłe otwory o średnicy ok 5 cm. Część z nich ustawionych jest w okręgu, reszta pozornie rozrzucona wokół. Kamienny krąg był obiektem zainteresowań już od wieków średnich, badania na szeroką skalę przeprowadzono jednak dopiero w latach 80-tych XX wieku (badania kontynuowane są właściwie do dzisiaj). I co z nich wyszło? Że: albo to jest pogańska świątynia ormiańskiego boga słońca Ari; albo obserwatorium astronomiczne, albo osada otoczona kamienną palisadą, albo nekropolia… No łatwo nie jest. Każdy szuka niepodważalnych dowodów rzecz jasna. Tyle że, np. okrągłe otwory w skałach dla jednych są ułatwieniem przy transporcie a dla innych są dowodem na obserwatorium (ustawione są tak, że można przez nie obserwować w odpowiednie dni roku planety i gwiazdy). I bądź tu człowieku mądry.
Czy takie miejsca jak to mają jakąś magię? Nie wiem. Ale gdy zdarzyło mi się tam kiedyś być, zmęczona przysiadłam na jakimś kamieniu – tak by ogarnąć wzrokiem, znaleźć ciekawy kadr itp. Nieopodal kręciła się jakaś para, jakby wyczekująco. Myślałam, że chcą sobie zrobić w tym miejscu zdjęcie. Ale nie! Pan zainteresowany tym, że siedzę na kamolku, zapytał czy w tym właśnie miejscu jest jakaś moc i czy czuję jej działanie i energię płynącą z ziemi. Nie czułam nic oprócz przyjemności odpoczynku, czym mocno zniechęciłam moich rozmówców. Ludzie szukają czasem mocy nie tam gdzie ona naprawdę jest… Czy to znaczy, że Zorac Kater nie ma magii? Oczywiście, że ma!!!! Gdy wieczorem słońce chyli się nad horyzontem i ciepłym światłem otula wszystko dokoła, a wiatr wygwizduje swoją melodię w kamiennym kręgu – jest magia…